Biegnę po schodach jak najszybciej się da , z hukiem wpadam do pokoju i z jeszcze większym hukiem zamykam za sobą drzwi przekręcając kluczyk w drzwiach. Rzucam się na łóżko i zaczynam płakać. Z początku jest to cichy szloch, który wydaje ledwie słyszalne dźwięki, lecz z momentu na moment przeradza się w coraz głośniejszy płacz.
Trzęsę się uświadamiając sobie, że wypowiedziałam twoje imię na głos. Dotykam koniuszkiem palca swoje wargi uświadamiając sobie, że jeszcze nie tak dawno stykały się wraz z twoimi. Przeczesuję włosy dłonią tak jak ty robiłeś to za każdym razem.
Zamykam oczy i wsłuchuję się w twój głos przeplatany moim płaczem. Słyszę pojedyncze wyrazy, radość, każdy szept. słyszę miłość, która zostaje stłumiona twoim ostatnim zdaniem: Musiałem to zrobić ostatni raz. Tak stłumiłeś naszą miłość, tak podsumowałeś te wszystkie ostatnie lata. Kochałeś mnie czy tylko mi się to wydawało? Pocałowałeś mnie ostatni raz, przekazałeś mi chwilę rozkoszy i zarazem rozpaczy. Nie powinieneś, ja też nie powinnam.
Otwieram oczy i staram się karcić siebie za to co zaszło. To kolejna rzecz której nie powinnam robić. Chowam się pod kołdrą i zwijam w kłębek ignorując czyjeś dobijanie się do drzwi. Krzyczę, żeby ta osoba sobie poszła i z zaskoczeniem słyszę, że to właśnie uczyniła.
Nie mam pojęcia ile tak leżę godzinę, dwie, a może więcej. Czas się nie liczy. Nic w tej chwili się dla mnie nie liczy oprócz ciepłej pościeli i ciemnego pokoju z zasłoniętymi roletami. Tak mijają kolejne godziny. Ściemnia się, a ja postanawiam się podnieść. Powoli zdejmuję z siebie kołdrę i siadam, po czym nagle wstaję. Zbliżam się do lustra i spoglądam w swoje odbicie. Momentalnie zaczyna kręcić mi się w głowie i jestem zmuszona podeprzeć się ręką.
-Nienawidzę cię-mówię do odbicia zwracając uwagę na ruch swoich ust.-Nienawidzę-powtarzam i osuwam się na ziemię. Zastanawiam się, jak często boli mnie głowa, jak często zdarzają mi się lekkie omdlenia. Zbyt często tracę grunt pod nogami. Dobrze wiem, że wyniszczyłam siebie psychicznie, pozostaje jedno pytanie. Jak bardzo wyniszczyłam się fizycznie? Ile jeszcze będzie w stanie znieść mój organizm? Rok, pół, a może kilka dni. Jeszcze raz przeczesuję włosy ręką i tym razem zauważam ile ich w niej pozostaje. Strzepuję je i wracam do łóżka znów pogrążając się w bólu, nie wiem tylko czy jest urojony czy prawdziwy, lecz i tak nie ma to większego sensu.
Znów leżę bez ruchu kilka kolejnych godzin mocząc jeszcze bardziej poduszkę i zastanawiając się czy przypadkiem mama nie włożyła do środka gąbek. W pewnym momencie słyszę zgrzyt zamka i ciche skrzypnięcie drzwi.
Zamykam oczy i udaję, że śpię, lecz łzy wydobywają się nawet spod moich powiek. Słyszę, jak obok mnie ktoś się kładzie i przykrywa kołdrą. Momentalnie czuję na swoim ciele dłonie mamy. Przytula mnie i nic nie mówi. Dobrze wie, że nie musi nic mówić, ważna jest jej obecność. Pochlipuję, a ona przeciera moje łzy koniuszkiem kciuka nucąc starą kołysankę.
-Kocham go-szpecę wtulając się w nią jak najmocniej. Głaszcze mnie po głowie i zamyka w swoich ramionach.
-Wiem Skarbie, wiem-odpowiada. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest dla niej łatwe. Uwielbiała cię, nigdy nie sądziła, że między nami może pójść coś nie tak. Chciała naszego szczęścia, kochała rozmawiać z tobą godzinami, kochała na nas patrzeć. Jej radość, kiedy stawaliśmy uśmiechnięci w progach tego domu wyrażała wszystko. Z chęcią i dziecięcym zapałem zaganiała nas do kuchni i częstowała ciastem, za każdym razem innym. A ty za każdym razem mówiłeś, że tym razem nic nie zjesz i za każdym razem śmiałeś się ulegając jej. Mówiłeś, że jestem do niej bardzo podobna, mi też ulegałeś śmiejąc się.
Tak, to zdecydowanie nie jest proste również dla mojej mamy.
-Mogę cię o coś spytać?-kiwa twierdząco głową.-Jak poradziłaś sobie gdy zostawił cię tato? Przecież też go bardzo kochałaś-mówię gdy całuje mnie w głowę.
-Nie poradziłam-dostrzegam w jej oczach łzy.-Do tej pory sobie nie poradziłam. Wiesz to były magiczne chwile. Czasem w nocy nie śpię i przeglądam sobie nasze zdjęcia, chyba niedawno się uodporniłam-stwierdza, a ja wiem co ma na myśli.-Gdy nas zostawił wpadłam w depresję. Nie mówiłam wam, ale okropnie za nim tęskniłam. Do tej pory płaczę jak małe dziecko, czasem zdarza obudzić mi się w nocy z krzykiem, żeby wrócił. Wtedy już nie zasypiam. Płaczę tak jak ty. Kochanie, na to nie ma rady. Jedynym moim lekarstwem jesteś ty z Dominiką. Chwile, kiedy dorastałyście, kiedy trafiacie na dobrych ludzi, kiedy jesteście szczęśliwe. To jest moim paliwem do życia-mówi całując mnie w czoło przy czym płacze dokładnie tak samo jak ja.
-Dlaczego to przytrafiło się akurat nam?-pytam jak wtedy gdy miałam 5 lat i przychodziłam w noc do mamy z pytaniami typu "dlaczego słońce świeci"
-Nie wiem, mała-odpowiada zakładając mi niesforny kosmyk włosów za ucho.-Byłaś z Wojtkiem taka szczęśliwa, zakochana. Cieszyłam się, że ci się ułożyło, że masz tak wspaniałe osoby przy sobie. Wyczekiwałam tylko twojego lub jego meczu, wyczekiwałam telefonu, każdego waszego przyjazdu. Zrozumiałam chyba szybciej niż ty, że jest to ten jedyny dla ciebie-po raz kolejny po policzkach spływają nam łzy, po raz kolejny obydwie cierpimy.-Okropnie mnie zaskoczył tym co się między wami wydarzyło.
-Kocham cię, mamo-mówię i zamykam powieki staram się zasnąć gdy moja rodzicielka opuszcza łóżko, zatrzymuje się w progu i mówi:
-Karol pojechał kilka godzin temu do Spały. Kazał ci powiedzieć, żebyś do niego zadzwoniła kiedy tylko zechcesz. Paula, nie uciekniesz przed miłością, już zawsze będziesz go kochać-opuszcza mój pokój.
-Dziękuję-szepcę i chwytam telefon w dłoń zastanawiając się czy trzecia w nocy jest odpowiednią godziną do przeprosin Karola. Nim się decyduję mój pokój kolejny raz się otwiera, a zza drzwi kolejny raz wychyla się głowa lekko siwej już kobiety.
-Kochanie mam pomysł. Zbieraj się jedziemy nad jezioro-mówi z podejrzanym uśmiechem na twarzy.-I tak się jeszcze nie rozpakowałaś.
Nie protestując schodzę na dół, wsiadam do auta i po kilku godzinach jazdy znajduję się na mazurach przy naszym letnim domku. Zostawiam rzeczy w przedpokoju i udaje się na małą przechadzkę przy brzegu. Obserwuję wschód słońca rozpływającego się w tafli jeziora i wspominam wszystkie nasze wspólne wschody, a pierwszy z nich był właśnie w
tym miejscu.
Głęboko oddycham. Tak, najwyższy czas odetchnąć.
Otwieram oczy i staram się karcić siebie za to co zaszło. To kolejna rzecz której nie powinnam robić. Chowam się pod kołdrą i zwijam w kłębek ignorując czyjeś dobijanie się do drzwi. Krzyczę, żeby ta osoba sobie poszła i z zaskoczeniem słyszę, że to właśnie uczyniła.
Nie mam pojęcia ile tak leżę godzinę, dwie, a może więcej. Czas się nie liczy. Nic w tej chwili się dla mnie nie liczy oprócz ciepłej pościeli i ciemnego pokoju z zasłoniętymi roletami. Tak mijają kolejne godziny. Ściemnia się, a ja postanawiam się podnieść. Powoli zdejmuję z siebie kołdrę i siadam, po czym nagle wstaję. Zbliżam się do lustra i spoglądam w swoje odbicie. Momentalnie zaczyna kręcić mi się w głowie i jestem zmuszona podeprzeć się ręką.
-Nienawidzę cię-mówię do odbicia zwracając uwagę na ruch swoich ust.-Nienawidzę-powtarzam i osuwam się na ziemię. Zastanawiam się, jak często boli mnie głowa, jak często zdarzają mi się lekkie omdlenia. Zbyt często tracę grunt pod nogami. Dobrze wiem, że wyniszczyłam siebie psychicznie, pozostaje jedno pytanie. Jak bardzo wyniszczyłam się fizycznie? Ile jeszcze będzie w stanie znieść mój organizm? Rok, pół, a może kilka dni. Jeszcze raz przeczesuję włosy ręką i tym razem zauważam ile ich w niej pozostaje. Strzepuję je i wracam do łóżka znów pogrążając się w bólu, nie wiem tylko czy jest urojony czy prawdziwy, lecz i tak nie ma to większego sensu.
Znów leżę bez ruchu kilka kolejnych godzin mocząc jeszcze bardziej poduszkę i zastanawiając się czy przypadkiem mama nie włożyła do środka gąbek. W pewnym momencie słyszę zgrzyt zamka i ciche skrzypnięcie drzwi.
Zamykam oczy i udaję, że śpię, lecz łzy wydobywają się nawet spod moich powiek. Słyszę, jak obok mnie ktoś się kładzie i przykrywa kołdrą. Momentalnie czuję na swoim ciele dłonie mamy. Przytula mnie i nic nie mówi. Dobrze wie, że nie musi nic mówić, ważna jest jej obecność. Pochlipuję, a ona przeciera moje łzy koniuszkiem kciuka nucąc starą kołysankę.
-Kocham go-szpecę wtulając się w nią jak najmocniej. Głaszcze mnie po głowie i zamyka w swoich ramionach.
-Wiem Skarbie, wiem-odpowiada. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest dla niej łatwe. Uwielbiała cię, nigdy nie sądziła, że między nami może pójść coś nie tak. Chciała naszego szczęścia, kochała rozmawiać z tobą godzinami, kochała na nas patrzeć. Jej radość, kiedy stawaliśmy uśmiechnięci w progach tego domu wyrażała wszystko. Z chęcią i dziecięcym zapałem zaganiała nas do kuchni i częstowała ciastem, za każdym razem innym. A ty za każdym razem mówiłeś, że tym razem nic nie zjesz i za każdym razem śmiałeś się ulegając jej. Mówiłeś, że jestem do niej bardzo podobna, mi też ulegałeś śmiejąc się.
Tak, to zdecydowanie nie jest proste również dla mojej mamy.
-Mogę cię o coś spytać?-kiwa twierdząco głową.-Jak poradziłaś sobie gdy zostawił cię tato? Przecież też go bardzo kochałaś-mówię gdy całuje mnie w głowę.
-Nie poradziłam-dostrzegam w jej oczach łzy.-Do tej pory sobie nie poradziłam. Wiesz to były magiczne chwile. Czasem w nocy nie śpię i przeglądam sobie nasze zdjęcia, chyba niedawno się uodporniłam-stwierdza, a ja wiem co ma na myśli.-Gdy nas zostawił wpadłam w depresję. Nie mówiłam wam, ale okropnie za nim tęskniłam. Do tej pory płaczę jak małe dziecko, czasem zdarza obudzić mi się w nocy z krzykiem, żeby wrócił. Wtedy już nie zasypiam. Płaczę tak jak ty. Kochanie, na to nie ma rady. Jedynym moim lekarstwem jesteś ty z Dominiką. Chwile, kiedy dorastałyście, kiedy trafiacie na dobrych ludzi, kiedy jesteście szczęśliwe. To jest moim paliwem do życia-mówi całując mnie w czoło przy czym płacze dokładnie tak samo jak ja.
-Dlaczego to przytrafiło się akurat nam?-pytam jak wtedy gdy miałam 5 lat i przychodziłam w noc do mamy z pytaniami typu "dlaczego słońce świeci"
-Nie wiem, mała-odpowiada zakładając mi niesforny kosmyk włosów za ucho.-Byłaś z Wojtkiem taka szczęśliwa, zakochana. Cieszyłam się, że ci się ułożyło, że masz tak wspaniałe osoby przy sobie. Wyczekiwałam tylko twojego lub jego meczu, wyczekiwałam telefonu, każdego waszego przyjazdu. Zrozumiałam chyba szybciej niż ty, że jest to ten jedyny dla ciebie-po raz kolejny po policzkach spływają nam łzy, po raz kolejny obydwie cierpimy.-Okropnie mnie zaskoczył tym co się między wami wydarzyło.
-Kocham cię, mamo-mówię i zamykam powieki staram się zasnąć gdy moja rodzicielka opuszcza łóżko, zatrzymuje się w progu i mówi:
-Karol pojechał kilka godzin temu do Spały. Kazał ci powiedzieć, żebyś do niego zadzwoniła kiedy tylko zechcesz. Paula, nie uciekniesz przed miłością, już zawsze będziesz go kochać-opuszcza mój pokój.
-Dziękuję-szepcę i chwytam telefon w dłoń zastanawiając się czy trzecia w nocy jest odpowiednią godziną do przeprosin Karola. Nim się decyduję mój pokój kolejny raz się otwiera, a zza drzwi kolejny raz wychyla się głowa lekko siwej już kobiety.
-Kochanie mam pomysł. Zbieraj się jedziemy nad jezioro-mówi z podejrzanym uśmiechem na twarzy.-I tak się jeszcze nie rozpakowałaś.
Nie protestując schodzę na dół, wsiadam do auta i po kilku godzinach jazdy znajduję się na mazurach przy naszym letnim domku. Zostawiam rzeczy w przedpokoju i udaje się na małą przechadzkę przy brzegu. Obserwuję wschód słońca rozpływającego się w tafli jeziora i wspominam wszystkie nasze wspólne wschody, a pierwszy z nich był właśnie w
tym miejscu.
Głęboko oddycham. Tak, najwyższy czas odetchnąć.
***
Kochane!
Na wstępie chcę Was bardzo, bardzo przeprosić za tak długą nieobecność.
Chciałabym wam życzyć szczęśliwego Nowego Roku!
Więcej uśmiechu i więcej wspaniałych chwil które same tworzymy.
Spokojnego 2015!
A rozdział jak zawsze do waszej dyspozycji i oceny.
Kochane!
Na wstępie chcę Was bardzo, bardzo przeprosić za tak długą nieobecność.
Chciałabym wam życzyć szczęśliwego Nowego Roku!
Więcej uśmiechu i więcej wspaniałych chwil które same tworzymy.
Spokojnego 2015!
A rozdział jak zawsze do waszej dyspozycji i oceny.
Całuję ♥
Vein.
Vein.
Czy Paula może być w końcu szczęśliwa?
OdpowiedzUsuńMam ochotę powiedzieć jej to, co dziś powiedziałam tobie. Wiesz o czym mówię. Mam nadzieję, że obie weźmiecie sobie moje rady do serca :*
No i dobrze, że jest Karol. Paula może go potrzebować. Coś czuję, że ten wyjazd nad jezioro wcale nie będzie zwykłym wyjazdem. Coś się wydarzy. Mam takie przeczucie.
ściskam, Gabi :*
Tak bardzo tęskniłam za tym opowiadaniem i wreszcie doczekałam się nowego rozdziału. Nie ma słów, które mogą oddać to jak bardzo się ciesze z tego powodu. Tak bardzo szkoda mi Pauli... Dobrze przynajmniej, że ma tak cudowną mamę i przyjaciela, jakim jest Karol. Mam nadzieje, ze w końcu jej dalsza droga życiowa będzie już bez żadnych przeszkód i w końcu będzie mogła być naprawdę szczęśliwa. Czuje, że jeszcze sporo razy mnie zaskoczysz w związku z tą historią. Nie wiem czy pozytywnie czy negatywnie, ale ja i tak będę czytać, i i tak będę razem z Tobą. Obiecuje. Ściskam mocno i życzę Ci, aby nadchodzący rok był dla Ciebie jeszcze lepszy niż ten. Trzymaj się. A.
OdpowiedzUsuńZawsze jest chyba tak, że nadchodzi w pewnym, nieoczekiwanym momencie chwila, która niszczy wszystko to, co było dotychczas, burzy całe nasze życie, całą świadomość dobra, które do tej pory nas otaczała, a potem pozostaje już tylko pustka i ból, cholerny ból, którego prze długi czas nie na się wyeliminować, nie da się o nim zapomnieć, wyrzucić z pamięci...
OdpowiedzUsuńTak bardzo chciałabym, żeby Paula z tego wyszła, nie tylko żeby znów stała się szczęśliwa, ale żeby jej ciało wróciło do takiej formy, jakiej ona sama od niego oczekuje, po prostu niech się wszystko ułoży!
Całuję :*
Serce mnie boli jak czytam o całym cierpieniu i istnym koszmarze jaki przechodzi Paula. Nie zasłużyła w żadnym wypadku by przeżywać takie katusze. Psychicznie prawie nie istnieje. A to wszystko dzięki facetowi dla którego gotowa niegdyś była wskoczyć w ogień, szkoda tylko, że on w pewnym sensie ją w niego wepchnął. Wiem, że miłość ma ogromną moc, ale bez znaczenia co Wojtek zrobił Pauli, nie toleruję go i raczej nie polubię, choćby błagał ją na kolanach o przebaczenie to zdania nie zmienię. Paula zasługuje na to, co najlepsze, na kogoś lepszego niż Wojtek.
OdpowiedzUsuńAleż się rozpisałam!
Tobie kochana w tym Nowym Roku również życzę wiele radość, szczęścia, powodzenia pod koniec kwietnia, weny i jeszcze raz weny i wszystkiego co najlepsze!
Ściskam ♥
Boże, przepraszam za tą nieobecność.
OdpowiedzUsuńJa nie wiem
Kurdę.
Nie wiem co powiedzieć.
W głowie mam tak cholerną pustkę. JESTEM IDITOKĄ BO KAZDA MYSL 'ENTERUJE'
Wojtek jest takim kretynem, cwelem, małym fiutkiem, że ja nie wiem jaki on jest.
Mam nadzieje, że się opamięta ibędzie błagał o wybaczenie.
Zapraszam do siebie
Wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku.
Pozdrawiam