piątek, 13 marca 2015

Zakończenie.

"-Dlatego, że każde twoje spojrzenie mogłoby zmienić moje zdanie-mówię sama do siebie i czuję, że popełniłam kolejny błąd w swoim życiu."

Osuwam się na zimne płytki i po raz kolejny wybucham niepohamowanym płaczem. Dlaczego cię nie zatrzymałam? Dlaczego za tobą nie pobiegnę? Nie jestem pewna czy nie wypowiadam tych zdań na głos, czy po prostu tak bardzo drżą moje wargi.
-Głupia idiotka-krzyczę i łapię się za głowę wyrywając pokaźną ilość włosów. Moja mokra twarz, twoja mokra bluza, mokre płytki. To wszystko towarzyszy mi kiedy podkulam nogi i zamykam oczy. Nie mam pojęcia czy krzyczeć, czy piszczeć czy najzwyczajniej w świecie płakać. Zamykam oczy i staram się sobie wyobrazić, że to w ogóle się nie wydarzyło, nie miało miejsca w moim życiu. Jak na złość zaprzecza temu drganie mojego ciała i przerażający ból głowy.
-Nigdy więcej tak o sobie nie mów-słyszę twój delikatny głos tuż nade mną, a po chwili unoszę się w powietrzu. Uchylam swoje oczy i widzę twoją zmartwioną twarz.
-Jesteś tu-szpecę dotykając wierzchem dłoni twojego wilgotnego policzka.-Nie poszedłeś-drżącym głosem wypowiadam te słowa i dokładnie ci się przyglądam. Oddychasz głęboko i delikatnie całujesz mnie w czoło.
-Nie mógłbym, nie tym razem-mówisz z delikatną chrypką i przeczesujesz moje włosy. Siadasz na kanapie układając mnie wygodnie w swoich ramionach. Nie mam pojęcia czy dzieje się to naprawdę czy jest po prostu zwykłym snem, ale jedno jest pewne. To, że nie chcę się z tego obudzić, już nigdy.-Nie płacz już-prosisz mnie i po raz kolejny przecierasz kciukiem mój policzek.
-Ja po prostu...-nie mam pojęcia jak się wysłowić, szukam w głowie odpowiednich słów. Układasz moje dłonie na swoich policzkach i wtulasz się w nie jak najmocniej-Ja nie wierzę, że tu jesteś. Tak bardzo się za tobą stęskniłam. Nie potrafiłam normalnie żyć, Wojtek.
-Bardzo cię kocham, wiesz?-pytasz i całujesz moje dłonie.
-Już nigdy więcej mnie nie zostawiaj samej-mówię poważnie i wpatruję się w twoje oczy, które błyszczą tak jak zawsze, kiedy przy mnie jesteś. Nie musisz nic mówić, znalazłam już swoją odpowiedź. Znalazłam z powrotem ciebie.
-Nie mam takiego zamiaru, Słońce.
-Obiecaj mi-mówię, a ty po chwili składasz delikatny pocałunek na moich ustach. Nasze wargi są tak bardzo stęsknione siebie, że nie kontrolujemy tego co robimy. Kierują nami emocje, kieruje nami miłość i ogromna tęsknota. Tęsknota za nami, za oddechem, bo jak można oddychać bez powietrza? Dopiero teraz po raz kolejny czuję co to szczęście, teraz kiedy składasz coraz to bardziej namiętne pocałunki na moich ustach. Kiedy ręką wodzisz wzdłuż mojego kręgosłupa, a drugą obejmujesz moje wątłe ciało.
-Obiecuję-odpowiadasz, kiedy nasze usta się rozdzielają .-Obiecuję, że zawsze będę, że zawsze będziesz mogła na mnie liczyć. Obiecuję, że już nigdy nie będę takim cholernym idiotą jakim byłem.
-A ja obiecuję, że już nigdy nie pozwolę ci odejść-po raz kolejny łączysz nasze wargi w namiętnym uścisku.
 Całujesz delikatnie, lecz coraz bardziej zachłannie. Swoimi oczami szukasz moich i delikatnie uśmiechasz się pod nosem. Twoje wargi wędrują ku mojej szyi, a kiedy odchylam głowę delikatnie pomrukując, jednym szybkim ruchem pozbawiasz mnie bluzy. Opuszkami palców opuszczasz luźno prawe ramiączko czarnego koronkowego biustonosza. Usadzasz mnie  na swoich kolanach i zjeżdżasz pocałunkami coraz niżej, powodując, że cicho mruczę, co dodaje ci tylko pewności siebie, której notabene nigdy ci nie brakowało. Pozbawiasz mnie spodenek i językiem pieścisz okolice mojego pępka. Wyginam swoje ciało w łuk i cicho jęczę. Przestajesz na chwilę, a ja wydaję odgłos niezadowolenia. Przekręcam się tak, że teraz to ja nad tobą góruję.
-I to mi się podoba-śmiejesz się pod nosem.
-Zamknij się-mówię składając na twoich ustach najbardziej namiętny pocałunek i prawie, że zdzieram z ciebie czarną koszulkę. Chwytasz mnie w tali i jednym szybkim ruchem ręki rozpinasz mój biustonosz, nie pozostaję ci dłużna i ściągam twoje spodenki wodząc palcami po twoim całym ciele, tak jakbyś zaraz miał zniknąć. Nie mija zbyt wiele czasu i pozostajemy całkiem nadzy. Przygryzasz płatek mojego ucha, trzymając w swojej prawej dłoni moją lewą dłoń. Zbierasz się na gwałtowny ruch i teraz to ja ląduję pod twoim ciałem. Językiem zjeżdżasz coraz niżej, zaczynając od obojczyków. Po raz kolejny chcesz perfekcyjnie poznać moje ciało i śmiejesz się pod nosem, kiedy pod wpływem twoich ust moje ciało wygina się w łuk, a mój oddech staje się coraz szybszy i coraz bardziej gwałtowniejszy.
Delikatnie rozchylasz moje nogi, po to bym za chwile mogła poczuć jedność jaką tworzymy. Delikatnie poruszasz biodrami jakbyś bał się mnie uszkodzić, złączasz nasze dłonie i całujesz moje usta, z których co chwilę wydobywają się coraz głośniejsze jęki. Przyspieszasz, a na naszych ciałach występują pierwsze kropelki potu...
Budzę się rano, jakbym wyrwała się z najpiękniejszego snu na ziemi. Siadam i głęboko dyszę. Zastanawiam się czy wszystko sobie wyśniłam, czy jesteś tutaj po prostu obok mnie. Nie mam odwagi spojrzeć w bok,tak bardzo się boję, że cię tu nie będzie. Z wewnętrznego zamieszania wybudzają mnie ciepłe promienie słońca ogrzewające moje nagie plecy. Spoglądam w dół i widzę jak twoja ręka obejmuje mnie w talii. Przekręcam głowę w lewo i zauważam twój uśmiech na twarzy, twoje przymknięte oczy i spokojny oddech. Przejeżdżam dłonią po twoich włosach i delikatnie całuję cię w czoło opierając się na twoim wyciągniętym ramieniu, dokładnie na tym na którym spędziłam  połowę nocy. Obserwuję twój równomierny oddech i upajam się twoim widokiem.
Zastanawiam się, czy nie wybaczyłam ci zbyt łatwo... Nie! Zastanawiam się czy każda inna osoba zrobiłaby na moim miejscu to samo, bo ja przebaczyłam ci, kiedy tylko stanąłeś w moich drzwiach.
Zniszczyłeś mnie, ale w jednym momencie, w jednej krótkiej chwili potrafiłeś mnie odbudować. Pokazałeś mi jak żyć i oddychać. Postanowiłeś być mój na nowo, a ja pozwoliłam być twoją ukochaną. Nie obchodzą mnie opinie innych osób na ten temat. Mogą mówić, że jestem uległa, że mną manipulujesz, ale tak naprawdę cię kocham.
-Kocham cię-wypowiadam szeptem i wierzchem dłoni przejeżdżam po twoim policzku.
Nie mija zbyt wiele minut, kiedy unosisz powieki. Uśmiechasz się promiennie i całujesz mnie w usta.
-Twój dermatolog się o ciebie pytał-mówię jak najbardziej poważnie, a ty parskasz śmiechem.
-Liczyłem na milszą pobudkę-odpowiadasz lekko zachrypniętym głosem i udajesz obrażonego, co mija dość szybko pod wpływem moich pocałunków.
-Co powiesz na małe co nieco?-szepcesz mi wprost do ucha, gdy zachodzę się rumieńcem.
-Wojtek, robiliśmy to prawie całą noc-rzucam prawie, że nie słyszalnie.
-Ale ja mówiłem o śniadaniu-śmiejesz się, a po chwili znikasz z mojego łóżka. Zakładam szlafrok i udaję się w kierunku kuchni. Kuchni, z której rozchodzą się odgłosy garnków i fałsze starych polskich hitów.-Od dziś będzie już tylko lepiej-pstrykasz mnie w nos.-Obiecuję ci.


Gdy się miało szczęście, które się nie trafia:
czyjeś ciało i ziemię całą,
a zostanie tylko fotografia,
to - to jest bardzo mało.....


Wtulam się w twoje ciało jeszcze mocniej, jakbym sama nie wierzyła, że tu jesteś.
Tak, teraz będzie o wiele lepiej. Tak, teraz rozumiem, że człowiekiem mogę być jedynie z tobą przy moim boku. Bo taka właśnie jest miłość, potrafi zniszczyć człowieka, ale koniec końców powoduje, że jesteśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie.
A ja byłam, jestem i będę najszczęśliwsza z tobą, Wojtku.
   

***
Moje kochane!
Włączyłam laptopa z ułożonym w głowie pożegnaniem, ale wszystko prysło kiedy na moim ekranie wyświetliła się totalna pustka! Wcięło mi wszystko, to chyba złośliwość rzeczy martwych.
No nic, wróćmy do albumu.
Przyszła pora się rozstać, w co totalnie nie wierzę i nie chcę uwierzyć!
*Dziękuję, że byliście tu ze mną każdego dnia!
*Dziękuję, za każde wyświetlenie!
*Dziękuję, za każdy komentarz z osobna, który powodował uśmiech na mojej twarzy!
*Dziękuję, że tworzyliście ze mną tak ważny element mojego życia!
*Dziękuję, za każde miłe słowo!
*Dziękuję, moim przyjaciołom, bo gdyby nie oni, to nigdy być może byśmy się tu nie usłyszeli.
*Dziękuję, za Paulę, Wojtka, Karola!
*Dziękuję, za wszystkie słowa otuchy, za każdą mobilizację, bo bez tego nie wiem czy siedziałabym w połowie albumu!
*Dziękuję, każdej z Was z osobna, za to, że po prostu przy mnie byłyście!
*Dziękuję za wsparcie!
*Dziękuję, za każdą bezsenną noc, powodującą przypływy weny.
*Dziękuję, że byłyście i jesteście.
Jest to dla mnie bardzo trudne, tak po prostu rozstać się z Wami i tym, jakże ważnym elementem mojego życia.
Póki co, nie będę zaczynać nic nowego, znajdziecie mnie na:
Alku i Wierze  oraz Duecie
Zawsze możecie pytać też tu- ask
Jeszcze raz DZIĘKUJĘ.
Całuję.
Po raz ostatni tutaj, Vein.