Jeden długi głęboki oddech i nic już nie zaprząta mojego umysłu. Perfekcyjnie ustawiam stopy przed długą białą linią, nawet na nią nie spoglądając. Z czasem wykonuje się to automatycznie. Obracam w dłoni niewielką piłeczkę i spoglądam na nią, jakby to ona w tej chwili była moim całym życiem. I jest, tylko ona mi pozostała.
Wykonuję podrzut, by po chwili z całych swoich sił zamachnąć się rakietą. Uderzenie odbija się echem po całym korcie. Obserwuję szybki lot piłki i dokładnie widzę, gdy ląduje ona centralnie w siatce. Nie ważne jak bardzo się staram, nie ważne ile dziś z siebie daję. Ten sport będzie ze mnie szydzić na każdym moim kroku.-Cholera-wykrzykuję i ze złością rzucam rakietą o kort. Nie mam pojęcia co ze sobą zrobić. Wodzę wzrokiem po niewielkim obiekcie i zauważam swojego przyjaciela. Jego mina nie wyraża ekscytacji spowodowanej moją grą, być może dlatego, że nie ma czym się ekscytować. Najprawdopodobniej nie przyszedł tu nawet ze względu na moją pasję, co potwierdza mi niewielkim gestem oznaczającym kawę. Poruszam przecząco głową, nie zgodzę się po tym co mi zrobił. Nie chcę go nawet w tej chwili tutaj widzieć. Nawet nie mam pewności, czy w drogiej, sportowej kawiarni nie będziesz na mnie czekał, bo durny Karol coś sobie ubzdurał. Ignoruję go i staram się poprawić zagrywkę, ale jak na złość nie potrafię przebić się na drugą połowę boiska.
-Paula, wyjaśnisz mi co się dzisiaj z tobą dzieje, co się ostatnio z tobą dzieje!-podbiega do mnie zdenerwowany trener i wyrywa mi wszystko co mam w dłoniach. Nie odpowiadam mu, wpatruję się w jego oczy jeszcze bardziej doprowadzając go do białej gorączki.-Co ty sobie wyobrażasz? Gdzie jest twoja forma, którą jeszcze nie dawno dysponowałaś?-pyta spokojnie, chociaż jest bardzo wybuchowym człowiekiem. Nie odpowiem mu, że ta forma uciekła razem z tobą, to byłoby niedorzeczne, od razu dostałabym w twarz. Najstosowniejsza okazuje się cisza, lecz nie pomaga zbyt długo.-Masz cztery dni do swoich ostatnich meczy w tym sezonie, a grasz jak czterolatka! Nic tak nie wygramy, nic nie zajmiemy-krzyczy.-Nie muszę ci mówić, że nie tylko ja na ciebie liczę, a ty zachowujesz się jak głupia gówniara!
-Nie masz racji-odpowiadam dziwiąc się, że mój głos jest taki opanowany.-Nikt na mnie nie liczy. Nawet nie musisz starać się przede mną udawać, że ci na mnie zależy. Ty liczysz tylko na swój pieprzony awans, na nic więcej.-Zastanawiam się jak bardzo go nienawidzę, jak bardzo jest mi obojętny, gdyby nie ja to byłby nikim, a teraz? Jest najwspanialszym i najidealniejszym trenerem wicemistrzyni Polski i za wszelką cenę nie chce stracić tego tytułu. Chwyta mnie za nadgarstek i ściska coraz mocniej, dopóki nie spojrzę mu się tępo w oczy.
-Nawet nie wiesz...
-Jak bardzo się mylę?-nie daję mu skończyć.-Wcale się nie mylę.
-Pomyśl co mówisz i widzimy się jutro, mam nadzieję, że niczego nie zjebiesz.
Chwytam wodę i udaję się do szatni. Jestem bardzo ciekawa na jakiej podstawie zarzuciłeś mi, że mogłabym cię z nim zdradzić. Przebieram się jak najszybciej mogę i prawie biegiem docieram do swojego auta. Chcę jak najszybciej znaleźć się w niewielkim mieszkaniu, gdzie mogę jak najgłośniej wykrzykiwać przekleństwa w kierunku całego świata, gdzie mogę płakać przez całą noc i krzyczeć, żebyś do mnie wrócił, gdzie mogę spokojnie żyć, daleko od wszystkiego z wyjątkiem ciebie. Nie staram się już nawet zapomnieć. Nie łudzę się, że to kiedykolwiek się stanie. Być może tak musi być, być może będziesz mi towarzyszył już do końca mojego życia, nie jako partner, lecz jako najcudowniejsze wspomnienie raniące mnie codziennie na nowo.
Uchylam drzwi do swojego rudego, terenowego nissana, ale spokojne dotarcie do domu nie jest mi pisane. Ktoś ciągnie mnie za ramię i powoduje, że natychmiast się odwracam.
-Czego Karol chcesz?
-Porozmawiać-odpowiada.
-Ale ja nie chcę, chyba powinieneś to zrozumieć-informuję go i siadam do auta. Blokuje mi zamknięcie drzwi, lecz ja nie daję za wygraną cały czas się szarpiąc.
-Przepraszam cię, Paula. Ja nie chciałem, żeby tak wyszło. Nie pytaj mnie czego wtedy chciałem bo sam nie wiem, zależało mi tylko na rozmowie i na tym, żeby się dowiedzieć jak się czujesz, bo przecież nie jestem ślepy i widzę, że cierpisz.-Mówi i staram się go ignorować co nie uchodzi jego uwadze.-Nic nie powiesz?
-Myślałeś, że będę mniej cierpiała, gdy go zobaczę?-pytam ironicznie i widzę na jego twarzy zmieszanie.
-Nie wiedziałem, że go zobaczysz.
-No tak, przecież nie było szans na to, żebym zobaczyła. Siedział w twoim aucie, na miejscu pasażera i myślałeś, że nie będę w stanie go zauważyć. Nie wiem, mam nadprzyrodzone moce, czy to był jakiś cud?-zatrzaskuję drzwi i z piskiem opon opuszczam parking. Daję się ponieść emocjom i płaczę. Co chwilę ocieram dłonią swoje oczy, by widzieć drogę, chociaż mogłabym jechać na oślep. Zastanawiam się czy to ludzie są takimi idiotami, czy robią idiotkę ze mnie.
Docieram do domu i pierwsze co robię to chwytam w dłonie album, wyrywam pierwsze trzy kartki i dokładnie drę na drobne części, po czym wyrzucam je do kosza na śmieci. Staram się opanować, lecz nie bardzo mi to wychodzi. Dochodzę do wniosku, że dźwięk tłuczonego szkła stał się ostatnio moim ulubionym, dlatego teraz wodzę ręką po obszernej komodzie zrzucając na ziemię wazon i wszystkie rodzinne zdjęcia. Dalej w kolejce znajduje się porcelanowa szkatułka, którą dostałam od matki chrzestnej w dniu moich drugich urodzin. Bez wahania rozbijam ją na panelach. Nie jestem z siebie dumna, ale też nie jestem na siebie zła. Ciekawe jakbyś się zachował. Powstrzymywałbyś mnie, czy stałbyś oparty o framugę drzwi z załamanymi rękami i dawał mi się wyżyć. Już wiem! Gdybyś tu był to ta cała sytuacja nie miałaby miejsca. Płaczę i krzyczę. Chcę cię znienawidzić, ale nie potrafię, zbyt bardzo cię kocham, zbyt mocno. Właśnie teraz to wykrzykuję, muszę być najgorszą sąsiadką, jaka mogła się przytrafić tym wszystkim ludziom, ale nawet mnie to nie obchodzi, wcale mnie to nie obchodzi. Siadam po turecku na podłodze i opatulam się kocem, mimo że na dworze panuje upał. Ocieram łzy i chwytam po paczkę papierosów. Odpalam jednego i zaciągam się jego dymem, by zacząć się nim krztusić. Tego też nienawidzę. Kaszlę przez wydobywający się z moich płuc dym, który wypala mnie od środka. Mówią, że papierosy uspokajają, że pomagają. Gówno prawda. Są niczym, zbędnym, uzależniającym śmieciem, zabijającym człowieka. Ale czy nie tego teraz potrzebuję? Czy nie lepiej by było umrzeć niż niszczyć samą siebie?
Chwytam to, co pozostało z albumu. Pierwszą stroną jest kolejne zdjęcie.
Ty i ja na olsztyńskiej kanapie u Karola. Dokładnie ósmy sierpnia dwutysięczny dziesiąty rok. Dwudzieste pierwsze urodziny naszego przyjaciela i pierwszy oficjalny dzień naszego związku. Siedzę na twoich kolanach i całuję cię w policzek. Byłam już po kilku kieliszkach, ale poza tym byłam najszczęśliwszą dwudziestoletnią kobietą w tym mieście.
Teraz już wiem, że lepiej by było umrzeć.
***
Po trzech szantażach, powtarzam po t r z e c h -powstało to coś...
Dziękuję bardzo Gabrielle i Daji za to, że bez narzekania słuchały moich jęków.
Zostawiam to dla was...
Może skończymy?
Po trzech szantażach, powtarzam po t r z e c h -powstało to coś...
Dziękuję bardzo Gabrielle i Daji za to, że bez narzekania słuchały moich jęków.
Zostawiam to dla was...
Vein.
Ha! Pierwsza!
OdpowiedzUsuńNie dziwię jej się, że jest zła na Karola. Ma prawo. Jednak za bardzo cierpi, aż mnie serce boli. Ten który jej to zrobił jest skończonym idiotą, żeby nie powiedzieć gorzej, bo nie będę używać tutaj niecenzuralnych słów. Ale Kłos musi coś zrobić, musi jej pomóc, bo sama sobie nie poradzi.
UsuńI będę krzyczeć i cię szantażować dalej, bo jak widać wychodzi mi to:*
Ty bardzo dobrze wiesz, że ja to kocham <3
OdpowiedzUsuńPaula cierpi zdecydowanie za bardzo. Ona nie może tak cierpieć, a ty musisz coś zrobić. Poprawka: Karol musi coś z tym zrobic. Jest jej przyjacielem, do cholery! Ona musi dać sobie pomóc. I niech Karol pomoże jej wrócić do swojej miłości. Ech, nie chcę, żeby tak cierpiała :c
Żadne skończymy. Piszemy dalej. I będę cię szantażować całe życie.
<3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBlogger mnie nienawidzi, jestem tego pewna. Trzeci usunięty komentarz w ciągu jednej doby? Coś nie halo, no ale do rzeczy ^^
UsuńPaula cierpi, ale nie powinna wyładowywać się na swoim przyjacielu. On usiłuje jej, pfu, im pomóc wrócić na tą właściwą drogę. Bo przecież oni się kochają. A zakochani muszą, powtarzam, muszą być blisko. A znając upór i pomysły Karola...po prostu nie tracę w nim nadziei i jestem pewna, że to właśnie on ich z powrotem połączy :)
Pozdrawiam :*
Aż serce się kraja czytając o Pauli w takim stanie. Cholernie cierpi, ale mimo wszystko nie powinna obwiniać całego świata i Karola za to co się stało, bo przecież on stara się jej pomóc, prawda? I coś mi się wydaje, że mu ta pomoc się uda, musi no.
OdpowiedzUsuńŚciskam ♥
A Ty wciąż nie chcesz wyjawić, o kogo chodzi... ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem w sumie kogo w tym poście jest mi bardziej szkoda - Pauli czy Karola.
On (chyba) nie chciał źle, kurczaki :(
Mam nadzieję, że będą mieli okazję to sobie wyjaśnić.
No i dowiemy się przez kogo Paula tak cierpi!
Skończyć? Po trzech fotografiach? Niee ;)
Karol musi jakoś zadziałać, musi pomóc Pauli, bo jej jest strasznie ciężko, jest jej smutno i źle. Mam nadzieje, że starczy mu sił, by jej pomóc :)
OdpowiedzUsuńJakie kończyć, jakie kończyć, ja chcieć dużo rozdziałów :D.
Całuje:*
miłość jest taka popieprzona. raz jest cudownie a za moment wszystko się jebie.
OdpowiedzUsuń