Powinnam
właśnie wychodzić na trening. Powinnam, ale tego nie robię. Siedzę po turecku na kanapie trzymając otwartą książkę pomiędzy nogami i
piszę ósmego w tym miesiącu smsa. Wyjaśnienie jest krótkie. Nie będzie
mnie. Mam zatrucie, nie wychodzę z ubikacji. Kolejne kłamstwo, którym
raczę osoby, które chcą dla mnie dobrze. Czy jeszcze staram się wierzyć w to, że komuś na mnie zależy, że ktoś akurat chce mojego szczęścia? Nie. Robią to dla siebie, dla swojej reputacji. Rozwijając mnie, mój trener zapewnia sobie prestiż. Każdy z nas
jest egoistą, dlatego nie mam żadnych wyrzutów sumienia pisząc ta wiadomość.
Czy nie tego właśnie chciałeś? Bym niszczyła swoją pasję, pracę i swoje życie?
Właśnie teraz to robię. Wolę siedzieć i myśleć o tobie, niż skupiać się
na pieprzonym półfinale. Tyle razy proponowałeś mi, żebym zostawiła swój klub i znalazła inny, żebyśmy wyjechali,
że możesz podpisać kontrakt, gdzie indziej, ale ja tego nie chciałam. Tu byłam egoistką, w tym momencie zaczęłam cię tracić. Powinnam iść za tobą w
ciemno.
Palę
kolejnego papierosa. Twoja bluza przesiąkła tym cholernie duszącym dymem. Mam ochotę zajrzeć do albumu, ale tego nie robię. Nie mogę sobie na to pozwolić. Nie chcę kolejny raz płakać bez końca. Muszę o tobie zapomnieć, ale nie ułatwiasz mi
tego.
Podnoszę się i wrzucam peta do popielniczki. Odkładam na stół kryminał pożyczony od twojej siostry. Przerzucanie kartek nie miało najmniejszego sensu. To chyba oczywiste. że powodem mojego braku skupienia byłeś ty. Stoję na środku pomieszczenia i nie wiem co mam ze sobą zrobić. Kręcę się wokół własnej osi i nadaremno szukam dla siebie jakiegoś zajęcia.To mieszkanie mnie dusi, nie wytrzymuję tutaj. Podchodzę do sosnowej komody i wyjmuję z niej strój odpowiedni do biegania. Być może tak odpocznę. Zakładam czarne leginsy i przekładam przez głowę niebieską bluzę. Pamiętam jak doszywaliśmy w niej drobną kieszonkę, tyle razy ukułeś się igłą przy pomocy w robieniu idealnego ukrycia dla iPoda, którego słuchawki wędrują teraz do moich uszu. Zakładam sportowe buty i otwieram drzwi. Zbiegając po schodach wiążę sobie niedbałego warkocza. Opuszczam klatkę schodową i biegnę prosto przed siebie, po żwirowej drodze. Daję ponieść się muzyce i emocjom. Muszę się wyżyć, a to jest najlepszy sposób. Mocne dźwięki gitar powodują, że powoli o tobie zapominam. Staram się skupić tylko na nich i przychodzi mi to z łatwością. Ocieram wilgotne oczy i spoglądam na przekreśloną tablicę z napisem Bełchatów. Co ja robię w tym mieście? Co ty tu robisz? Zapewne wyjedziesz, zmienisz klub. Nie opłaca ci się być tylko rezerwowym zawodnikiem, a ja tutaj zostanę na piąty już rok. I tak zakończysz całkiem naszą relację. Pomiędzy nami nie będzie już nic wspólnego. Powinnam tego chcieć, ale nie chcę. Kolejny raz płaczę. Biegnę po głównej ulicy, mijają mnie auta, a ja nawet nie chcę wiedzieć co sobie o mnie myślą ich pasażerowie. I tak ich nie obchodzę.
Kolejny raz staram się skupić na muzyce, lecz tym razem przychodzi mi to z trudem. Narzucam sobie jeszcze większe tępo. Czuję jak warkocz odbija się od moich pleców w rytmie moich kroków. Opuszczam swoją głowę i teraz zwracam uwagę na swoje nogi. Powiedziałeś mi kiedyś, że są takie wytrzymałe, że zastanawiasz się jak taka drobna dziewczyna jak ja potrafi biegać kilka godzin podczas meczu. Widzisz, bo moja pasja to wytrwałość. Wygrywa ten kto ma więcej siły, przegrywa słabszy. Żałuję, że nie potrafię przenieść tego na swoje życie. Moja siła zostaje tylko i wyłącznie na korcie tenisowym.
Podnoszę wzrok i paraliżuje mnie strach. Zatrzymuję się niezależnie od własnej woli.
-Nie strasz mnie, Karol-mówię.
-Też mi cię miło widzieć-uśmiecha się.-Jak bardzo byłaś zadumana, że nie słyszałaś jak trąbiłem?
-A trąbiłeś?-staram się uśmiechnąć. Nasz przyjaciel nie może się dowiedzieć w jakim jestem stanie, chociaż zna mnie tak dobrze, że domyśla się zapewne wszystkiego. Zabieram mu okulary przeciwsłoneczne i podskakuję, by na chwilę być tak duża jak on.
-Nic nie urosłaś. Musisz jeszcze poczekać, Paula-śmieje się, a ja wraz z nim, lecz oboje wiemy, że to udawany śmiech.
-Nie moja wina, że zawsze wypijałeś mi mleko z lodówki.
-Jak się czujesz?-pyta.
-Rewelacyjnie-odpowiadam i uśmiech schodzi mi z twarzy.
-Nie przyszłaś wczoraj-oznajmia.
-To nie było ciężkie do przewidzenia, co nie?-I właśnie w tym momencie się odwracam. Spoglądam na auto przyjaciela i natychmiast uciekam wzrokiem gdzie indziej. Spodziewałam się tam jego dziewczyny lub pustego audi, ale siedziałeś tam ty. Oprócz ciebie zauważyłam kilku innych chłopaków z drużyny, lecz oni nie mieli znaczenia. Patrzyłeś na mnie w ten sposób, jakbym była powodem całego zła na świecie. Czuję, że zaraz znów nie wytrzymam. Jesteś tak niedaleko. Z mojego oka wypływa jedna pojedyncza łza, którą niemal natychmiast wycieram.
-Karol, muszę już iść. Zapomniałam, że muszę załatwić jedną sprawę.-uciekam.
-Nie okłamuj mnie- słyszę za sobą.
Daję się ponieść emocjom, gdy auto nie jest już w zasięgu mojego wzroku. Moja twarz zalewa się łzami. Chcę tam wrócić i nakrzyczeć na Karola. Czy zrobił to specjalnie? Nie wiem. Wiem tyle, że byłeś niedaleko. Już prawie zapomniałam, już ledwo co, ale się pojawiłeś. Znowu zamieszałeś w mojej głowie, w moim sercu. Nigdy więcej nie odwracaj się w takich sytuacjach, karcę się. Pozwoliłam, aby moje oczy cię zobaczyły. Sama spowodowałam sobie ból.
-Nie okłamuj mnie- słyszę za sobą.
Daję się ponieść emocjom, gdy auto nie jest już w zasięgu mojego wzroku. Moja twarz zalewa się łzami. Chcę tam wrócić i nakrzyczeć na Karola. Czy zrobił to specjalnie? Nie wiem. Wiem tyle, że byłeś niedaleko. Już prawie zapomniałam, już ledwo co, ale się pojawiłeś. Znowu zamieszałeś w mojej głowie, w moim sercu. Nigdy więcej nie odwracaj się w takich sytuacjach, karcę się. Pozwoliłam, aby moje oczy cię zobaczyły. Sama spowodowałam sobie ból.
Wbiegam na klatkę schodową i zauważam, że moja bluza jest mokra, moja twarz też. Nie chcę nawet wiedzieć jak wyglądam. Chcę wrócić do ciebie i cię pocałować, ale nie zrobię tego. Ciebie już nawet tam nie ma. Jak mogłam być tak głupia? Otwieram drzwi, by zaraz potem zamknąć je z hukiem. Spoglądam w lustro, które chwilę później roztrzaskuje się na podłodze. Teraz wiem, że nienawidzę samej siebie. Zdejmuję buty i powstrzymuję się, żeby nie zacząć nimi rzucać po całym przedpokoju. Krzyczę i kulę się w kącie. Zdejmuję bluzę, która ląduje na podłodze. Nieco dalej swoje miejsce znajdują leginsy.
W łazience pozbywam się bielizny. Wchodzę pod prysznic i włączam gorącą wodę, nie obchodzi mnie ból, nie obchodzą mnie poparzenia. Piszczę z braku ciebie. Woda zagłusza moje krzyki. Opieram się o lodowatą ścianę, by później się po niej osunąć. Nie widać moich łez, nie widać mnie. Nikt nie widzi jak cierpię, nikt tego nie słyszy. Powoli staram się podnieść, ale kręci mi się w głowie. Opuszczam kabinę i zataczam się. Ląduję na płytkach nie mając ani trochę siły.
Dlaczego znów tak szybko wróciłeś? Dlaczego nie potrafię się ciebie pozbyć? Naga wędruję w kierunku swojej garderoby zostawiając za sobą mokre ślady. Zakładam czystą bieliznę i zarzucam twoją bluzę na ramiona. Siadam na podłodze, uprzednio chwytając album w dłonie.
Mijam dwie kartki, które znam już tak dokładnie, że widzę je w snach i spoglądam na kolejne zdjęcie. Stoję z rakietą w dłoniach i szykuję się do odbioru. Zrobiłeś je podczas któregoś z moich meczów. Wyglądam jakbym była w transie. Skupiałam się tylko i wyłącznie na niewielkiej piłeczce. Nic innego się w tym momencie nie liczy. Wiesz, tą małą zieloną kulkę trzeba pokochać, inaczej nie da się jej poskromić. I to wszystko uchwyciłeś w jednej fotografii, którą teraz nazywasz pustą.
Uwielbiałeś robić mi zdjęcia, tak jak ja uwielbiałam obserwować, jak pochłania cię gra. To siatkówka była całym twoim życiem, nie ja. Dopiero teraz to zrozumiałam.
Kolejny raz wybucham głośnym płaczem. Trzęsę się. Nie zostaje mi nic innego jak oddanie się w ręce bólu.
***
Zostawiam wam kolejną fotografię nie mając pojęcia kiedy się usłyszymy po raz kolejny.
Postaram się jak najszybciej, lecz niczego nie obiecuję, ponieważ może mnie nie być.
Czy to ja to napisałam?
Postaram się jak najszybciej, lecz niczego nie obiecuję, ponieważ może mnie nie być.
Vein.
klepię!
OdpowiedzUsuńJa się bardziej skłaniam ku Włodiemu niż Wronie ale to wiesz.
UsuńCo nie zmienia faktu, że jest debil idiota! I że chętnie skopię mu tyłek. I w sumie Karolowi też za to teraz!
Bardzo się cieszę, że tak szybko dodałaś kolejną fotografię. Paula nie zasługuje na takie cierpienie i liczę, że ktoś jej w końcu pomoże. Może jej przyjaciel Karol, a może właśnie ten, przez którego tak cierpi? Intrygujesz coraz bardziej. Mam nadzieję, że już wkrótce Paula zacznie się uśmiechać :)
OdpowiedzUsuńCzemu mi się zdaje, że to Wrona, hmm?
OdpowiedzUsuńJak mógł ją tak skrzywdzić, pajac jeden?
idiota, debil, frajer i tak do niej wróci
Jestem, melduję się! :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie tylko ja widzę tutaj Wronę, kurczę xD
A mógłby być ktoś inny, on mi się już powoli przejada.
Pierwszy raz chyba trafiłam na ten rodzaj pisania i powiem Ci szczerze, że kiedyś miałam pomysł na coś podobnego, ale jakoś nie miałam motywacji, żeby zacząć. Zresztą od jakiegoś czasu w ogóle ciężko u mnie chociażby z pisaniem... :D
Jeśli możesz, proszę, informuj mnie o nowych rozdziałach.
Misu :)
A ja nie wiem czy Wojtek czy Andrzej.
OdpowiedzUsuńTo coś jest inne niż inne czytane przeze mnie historie co bardzo dobrze świadczy o jego autorce.
Przepraszam, że nie było mnie po poprzednim wpisem, teraz postaram się regularnie.
Całuje :*
Ja waham się między Włodim a Wroną. Nie potrafię skleić jakiegoś właściwego zdania ,więc powiem tylko ,że jest tutaj pełno emocji. A ja uwielbiam taki ogrom emocji. Miłość to cierpienie ,ale przecież kiedyś musi się wszystko ułożyć ,prawda?
OdpowiedzUsuńDlaczego może Cię nie być ?
lukrecja.
Ja wiem kto jest bohaterem i mówię oficjalnie, że watro czytać dalej, bo może zaskoczyć :)
OdpowiedzUsuńPrzestańcie tak ranić tą biedną bohaterkę. Mam ochotę mocno przetrącić tego siatkarza, bo Paula już nie daje rady :(
UsuńOna wydaje się teraz taka delikatna i bardzo załamana, że aż mi jej szkoda, a Karolowi należy się niezłe lanie. Nie miałam pojęcia, że to wyjdzie aż tak płaczliwie :(
W niektórych sytuacjach nawet odnajduję swoje cechy w jej zachowaniu :D Świetna robota, tutaj pisze Ci się z taką łatwością i z taką samą łatwością się to czyta :) Może nawet pojawi się tu więcej fotografii niż 10, liczę na to :*
Rozdział jak zawsze super, ale po przeczytanym początku już wiedziałam, że taki będzie. POZDRO