czwartek, 3 lipca 2014

Wstęp.

Całkiem przypadkiem przekręcam kluczyk w zamku. Przypadkiem naciskam metalową klamkę. Wchodzę do ciemnego mieszkania i nie mam siły, żeby zapalić światło, choć przycisk znajduje się kilka centymetrów ode mnie. Wystarczyłoby wyciągnąć dłoń,  ale ja nie chcę. Zbytnio się nie wysilając, zdejmuję stopami buty, które już po chwili leżą kopnięte w przeciwnym rogu przedpokoju. Zrzucam z siebie szarą klubową bluzę, której miejsce znajduje się na pustej drewnianej podłodze. Po omacku wędruję do salonu i przypadkiem rzucam na ławę niebieskie viceroye.
Przekręcam drobny guzik na lampie stojącej przy kanapie i robi się troszeczkę jaśniej, ale tylko troszeczkę. Przypadkiem siadam na kanapę i przypadkiem włączam telewizję. Leci powtórka waszego wczorajszego meczu. Odpalam jednego papierosa. To śmieszne, że byłam ich całkowitą przeciwniczką, że krzyczałam na ciebie, gdy przyłapywałam cię ukrytego z petem, że kazałam ci obiecywać, że już nigdy ich nie zapalisz dla mnie, a teraz sama po nie sięgnęłam. Tylko krowa nie zmienia zdania, co? Ale ty tego nie widzisz. Być może dla ciebie dalej jestem tą durną krową.
Dławię się tym okropnym dymem. Nie pierwszy już raz. Powinieneś wiedzieć, że od kilku miesięcy stały się one nieodłączną częścią mnie.
Staram się skupić na meczu i mimowolnie ściskam kciuki, choć wiem, że wygracie, że zdobędziecie tytuł Mistrza Polski. Obserwuję jak z łatwością pokonujecie rzeszowską drużynę. Tak bardzo chcę, żebyś wszedł na boisko, niestety kwadrat dla rezerwowych stał się ostatnio czymś takim dla ciebie, jak dla mnie papierosy.
Widzę jak zdobywacie ten ostatni punkt, po raz kolejny odbija się w moich oczach obraz jak skaczecie, jak się cieszycie, jak krzyczycie ze szczęścia. Mój wzrok wbrew mojej woli podąża za tobą. Dopiero teraz widzę jak jakaś dziewczyna z miedzianymi włosami rzuca się na ciebie, jak całuje cię na środku hali. Po moim policzku spływa nie pierwsza dziś łza. Dlaczego to nie ja? Czuję kolejną. Dlaczego nie potrafiliśmy przetrwać? Teraz już lecą ciurkiem. Resztką sił wyłączam ten okropny widok. Staczam się na twardą podłogę, gdzie zwijam się w kłębek i po raz kolejny oddaje się w ręce tęsknoty i rozpaczy-moich dwóch tutejszych matek. Zamykam oczy. Wiem co się teraz wydarzy. Nie chcę tego, ale tak bardzo nie potrafię powstrzymywać wspomnień. Wracam do zimy. Pięć miesięcy temu wróciłeś zmęczony do mojego, naszego mieszkania. Nie układało się nam. Byłam wykończona swoją pasją i pracą, a ty swoją drugą ukochaną -siatkówką. Oboje cierpieliśmy przez siebie nawzajem, zrozumiałam to dopiero niedawno. Zdenerwowani, dawaliśmy upust emocjom na sobie. Raniłam cię, ty mnie też. Okłamywałeś mnie, ja też nigdy nie byłam świętą. Kłóciliśmy się każdego popołudnia, a wieczorem szeptałeś mi na kanapie do ucha jak bardzo mnie kochasz, jak bardzo przepraszasz. Obiecywałeś pozornie proste rzeczy, które dla nas były wręcz niemożliwe. Mówiłeś, że kłócimy się po to, żebyśmy mogli się godzić i się sobą cieszyć. Nie, tak naprawdę potrzebowaliśmy odpocząć, zwolnić. Niestety, jednego z wieczorów nie pogodziliśmy się, nie przytulaliśmy się, wymieniając się delikatnymi pocałunkami. Zarzuciłeś mi romans z moim trenerem. Nie rozumiałam dlaczego, zawsze byłam wierna, zrobiłabym dla ciebie wszystko. Rozpętałeś piekło, krzyczeliśmy na siebie, a słowa okazywały się najmocniejszymi  ciosami. Nie kryłam płaczu. Z mokrymi policzkami odeszłam do kuchni i stanęłam przy blacie, wpatrując się w dal przez niewielkie okno. Słyszałam jak idziesz do sypialni, jak wyciągasz walizkę, jak wrzucasz tam wszystkie swoje rzeczy. Potem odgłosy umilkły. Wyszedłeś z pomieszczenia, w którym tak rzadko spaliśmy, woleliśmy wygodniejszą kanapę, dwie poduszki i koc. Wszedłeś na chwile do kuchni, lecz nawet na mnie nie popatrzyłeś, dokładnie obserwowałam twoje odbicie w oknie. Rzuciłeś czymś w moim kierunku, jakaś rzecz zatrzymała się na płytkach tuż przy moich stopach. Potem wyszedłeś z trzaskiem. Opuściłeś mnie i do tej pory nie wróciłeś. 
Teraz całowałeś inną dziewczynę, choć co ranek mówiłeś mi, że to ja jestem tą jedyną.

***
Coś nowego, coś innego, coś...

8 komentarzy:

  1. Ty wiesz, że biorę to całą sobą, prawda?
    Ty to doskonale wiesz <3
    Czekam na więcej! :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech się nie martwi, rude jest fałszywe. Kochana, nie mogę uwierzyć, że Ty to napisałaś. Wyszło idealnie, tak jak chciałaś, smutno i ponuro, ale też z nutką tajemnicy, po prostu pięknie. Czytam to drugi raz, powstrzymuję łzy. Świetnie się spisałaś, ale Ty to wiesz :* Czekam na więcej i więcej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże, dlatego czuję, że to będzie strasznie smutne?
    Ja wiem, że informowałas o tym, jednak mi i tak jest smutno i można powiedzieć, że cierpię razem z główną bohaterką.
    Całuje :-*

    OdpowiedzUsuń
  4. To będzie świetne, czuję to!
    Informuj!

    OdpowiedzUsuń
  5. czuję, że mi się spodoba...
    namiary masz?

    OdpowiedzUsuń
  6. Będzie smutno i ja już to wiem bo to co przechodzi bohaterka nie napawa optymizmem, aczkolwiek masz mnie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaciez pierdziele biore to !

    OdpowiedzUsuń